Mindfulness - koniec pierwszego tygodnia
Kończy się pierwszy tydzień odkąd jestem na kursie MBSR - czas na krótkie podsumowanie.
W notce na temat kursów Mindfulness - MBSR wspomniałam, że bardzo ważną częścią kursu jest codzienna praktyka własna. Z tego co zrozumiałam, na każdym spotkaniu będziemy dostawać wytyczne, co robić przez kolejny tydzień.
Naszym pierwszym zadaniem była codzienna praktyka medytacyjna pod nazwą "skanowanie ciała". W skrócie - chodzi o to, aby skoncentrować się na odczuciach płynących z ciała - nasza uwaga wędruje po kolei po każdej części ciała (w najbliższym czasie napiszę o tym więcej). Dostaliśmy od osoby prowadzącej płytę z trzydziestominutowym nagraniem, które miało nam w tym pomóc.
To ćwiczenie wydawało mi się stosunkowo proste - co to za sztuka, myśleć przez kilka-kilkanaście sekund o własnej stopie, później łydce, kolanie, i tak dalej... W rzeczywistości, okazało się to być bardzo trudne! Nie sądziłam, że mam w głowie aż tyle myśli, z których każda jedna koniecznie chce zaistnieć akurat w czasie mojej medytacji ;) Tak więc niemal nieustannie musiałam przekierowywać moją uwagę z powrotem na odczucia w ciele i nie raz zdarzyło mi się "przegapić" część nagrania. Dodatkowo, za każdym razem pojawiało się wrażenie, że moje ręce leżą niesymetrycznie - mimo, że kładłam się codziennie tak samo (ćwiczenie można wykonywać w pozycji leżącej), to wciąż wydawało mi się, że moja prawa ręka leży na boku (mimo, że obie leżały na płasko). Było to bardzo dziwne i zastanawiam się, czy może być związane na przykład ze zwiększonym napięciem mięśni w prawej części ciała, spowodowanym pracą przy komputerze? Za to z pozytywnych spostrzeżeń - zdarzyło mi się kilka razy w ciągu tego tygodnia wpaść na dobry pomysł, związany z organizacją dnia, właśnie w trakcie tych medytacji (!).
Drugim zadaniem na ten tydzień było zjeść uważnie jeden posiłek... i to okazało się być dla mnie jeszcze trudniejsze! Zazwyczaj jedzenie traktuję bardzo użytkowo - ma za zadanie zaspokoić głód i dodać energii na czas do kolejnego posiłku. Często jedząc równocześnie coś czytam lub oglądam. A tymczasem dostałam zadanie, aby skoncentrować całą swoją uwagę na jedzeniu (pisałam ostatnio o ćwiczeniu z rodzynką, które było swego rodzaju wstępem i wskazówką, jak można to zrobić)...
Pierwszą i podstawową trudnością było, że zazwyczaj po prostu zapominałam o tym, że mam jeść uważnie - i przypominałam sobie o tym dopiero po skończonym posiłku. Nie mówiąc już o tym, że czasem zasiadałam do jedzenia tak głodna, że w ogóle nie było opcji, żebym wstrzymała się przed jedzeniem chociaż o sekundę dłużej, lub jadła chociaż odrobinę wolniej... Jednak w końcu nadszedł weekend i postanowiłam poważnie zmierzyć się z czekający mnie zadaniem! Przygotowałam sobie kanapki, wyłączyłam komputer, odłożyłam książki, i zasiadłam przy stole. Najpierw obejrzałam i powąchałam zawartość mojego talerza, po czym zaczęłam niewielkimi kęsami, powoli smakować. I powiem Wam, że było to dla mnie zaskakujące, nadzwyczajne doświadczenie - nigdy wcześniej nie czułam na raz tylu smaków! Na prawdę byłam pod wrażeniem... po czym, po zjedzeniu, delektując się, połowy bułki - drugą połowę pochłonęłam tak szybko, jak zwykle. Najzwyczajniej w świecie zabrakło mi cierpliwości do wolnego, spokojnego jedzenia! Bardzo jestem ciekawa, co na to powie moja nauczycielka - czy to normalne, że zrezygnowałam ze wspaniałego smaku, byleby szybciej zjeść i zająć się innymi sprawami? Czy to się zmieni z czasem?
Już jutro idę na drugie (z ośmiu) spotkanie i nie mogę doczekać się, co będzie się działo tym razem.
Tymczasem chciałabym jeszcze krótko napisać, jak właściwie wyglądało pierwsze spotkanie. Otóż, było głównie organizacyjno - wprowadzające. Dowiedzieliśmy się z grubsza czym jest Mindfulness oraz jak ten kurs będzie wyglądał. Każdy z nas, uczestników, miał też szansę podzielić się swoimi wątpliwościami i różnymi spostrzeżeniami - i już wiemy, że na kolejnych spotkaniach też będziemy mieć sporo czasu, aby się wypowiedzieć. Poza częścią wykładowo-dyskusyjną mieliśmy dodatkowo okazję zapoznać się z ćwiczeniem z rodzynką (o którym już pisałam), a także ze skanowaniem ciała (o którym napiszę wkrótce).
Osobiście szłam na pierwsze zajęcia z lekko pozytywnym nastawieniem, ale też z pewnymi obawami - które w trakcie spotkania całkowicie zniknęły. Co prawda nadal mam trudność z przejrzystym wytłumaczeniem swoimi słowami czym właściwie jest Mindfulness, ale mam nadzieję, że moje rozumienie tego terminu będzie się z biegiem czasu mocno pogłębiać. A być może jest też tak, że jest to jedno z tych doświadczeń, których nie da się opisać, jeśli się ich samemu nie doświadczyło... zobaczymy. Będę pisać na bieżąco :)
Komentarze
Prześlij komentarz