Każdego dnia na nowo

Postanowiłam medytować codziennie. Ba, nawet kilka razy dziennie! Wszak tak wiele jest rodzajów medytacji - można by rano praktykować skanowanie ciała, w południe medytację chodzoną, a po pracy siedzącą? A na wieczór jeszcze uważny ruch! Przecież większość czasu spędzam ostatnio w domu, więc chyba nie powinno być takie trudne, żeby znaleźć te 15-20 minut kilka razy dziennie?


A jednak... nagle rano włącza się "niechciej". Już trzeba byłoby wstać z łóżka, a tam tak ciepło i przyjemnie pod kołderką... i co? Już tak późno? Szybko śniadanie i do pracy (myślę sobie: "nadrobię później, może w czasie przerwy śniadaniowej"). Przerwy jednak nie ma - jeden mail, drugi, trzeci, ktoś dzwoni, ktoś pisze, ktoś potrzebuje pomocy, albo to ja potrzebuję czegoś od kogoś... wiecie jak to jest. Nagle z godziny 7.00 robi się 13.00 - już dwie praktyki mi umknęły! 

No dobrze - przerwa obiadowa, próbuję wcisnąć chociaż kilka minut uważnego ruchu, żeby przy okazji lekko rozprostować kości. Później znowu praca, dochodzi 15.00. Miałam teraz pomedytować... ale jestem taaaka zmęczona... Poczekam chwilę. Jeszcze przejrzę Facebooka. I coś zjem. Zadzwonię do kogoś. Jeszcze raz przejrzę Facebooka. I jeszcze chwilę poleżę... Naprawdę jest już 18.00?! Może by teraz coś zjeść... ;)

Oczywiście przesadzam i wyolbrzymiam. Ale sami wiecie, że są takie dni, kiedy wszystko przychodzi z większym trudem. I takie, kiedy rzeczywiście doba wydaje się być za krótka. I niezależnie od tego, jakie mamy postanowienie - czy medytować, czy ćwiczyć, uczyć się, czytać, szydełkować, czy cokolwiek innego - w czasie takich dni łatwo się zniechęcić i... "rzucić to wszystko w diabły". 

Czasem łatwo może nas dopaść myślenie, że to, co robimy (lub próbujemy robić) "nie ma sensu", "nigdy się nie uda", i po co w ogóle się starać, skoro wciąż nie wychodzi? 

Tymczasem na kursie MBSR uczymy się całkiem innego podejścia. Uczymy się nie zniechęcać tym, że ZNOWU coś nam nie wyszło. Staramy się próbować codziennie od nowa. Każdy dzień przynosi nową szansę, aby zacząć kolejny raz!

Pomyśl o tym w ten sposób. Nieważne, ile masz lat i czym się zajmujesz. Każdego poranka dostajesz kolejną dobę, z którą możesz zrobić, co tylko zechcesz. 

Oczywiście, można z tym polemizować. Praca/szkoła/dom/rodzina/zlecenia/obowiązki/obiad sam się nie zrobi. A jednak postaraj się - znaleźć kilka minut dziennie dla siebie. Jeśli dziś się nie udało, to może uda się jutro. To, że wczoraj nie wyszło, nie oznacza, że dzisiaj nie warto spróbować.

Każdego dnia na nowo!


PS. Chyba dziś trochę przesadziłam z tym pięknoduchostwem! :) Samo czcze gadanie zazwyczaj nie wystarcza... ale wtedy z pomocą przychodzą różne sztuczki związane z planowaniem i organizacją czasu (takie, jak chociażby przygotowanie listy zadań na dany dzień). Może znacie jakieś i mielibyście ochotę podzielić się nimi w komentarzach? Albo przeciwnie - może chcielibyście więcej dowiedzieć się na ten temat? Podrzucić Wam kilka pomysłów?

PS2. Zdarza się też, że tak bardzo chcemy wykonać nasz zbyt obfity plan perfekcyjnie - że wykonanie go na przykład w połowie, wydaje się być całkowitą porażką. A może warto pamiętać, że tylko 5 minut dziennie, to aż 30 godzin w ciągu roku! Ale to już temat na inny wpis :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ćwiczenie uważności w ruchu