Mindfulness - drugie spotkanie i drugi tydzień kursu

Mijają dwa tygodnie, od kiedy jestem na kursie MBSR. Z grubsza czuję się podobnie, jak pod koniec pierwszego tygodnia (o którym pisałam >tutaj<).

Na drugie zajęcia kursu szłam bardzo podekscytowana - byłam niezwykle ciekawa, czego nowego się nauczymy. Również w trakcie szkolenia moja energia nie opadła, tylko rosła, bo wciąż intrygowało mnie, jak będzie wyglądać nasza dalsza praktyka. Za to teraz chyba dopadł mnie przewidziany wcześniej kryzys...

Co chciałabym zapamiętać z drugiego spotkania kursu MBSR?

Rozmawialiśmy przede wszystkim o tym, że nasza subiektywna interpretacja wydarzeń zazwyczaj przesłania nam prawdziwy obraz rzeczywistości. W dodatku często sami narzucamy na siebie ograniczenia, które realnie nie istnieją... Istotne jest to, że samo zauważenie takich prawideł może nam pomóc w świadomym kierowaniu naszymi działaniami w różnych sytuacjach. Dużo można tu jeszcze dopowiedzieć, natomiast ja w tym momencie chciałabym się zatrzymać, bo myślę, że jest to temat na długi, osobny wpis.

Drugim, ważnym punktem ostatnich zajęć, była postawa podczas medytacji. Mieliśmy okazję wypróbować kilka - zaczynając od "zwykłego" siadu skrzyżnego, przez siedzenie na poduszce medytacyjnej, a kończąc na siedzeniu na krześle (obyło się bez kwiatu lotosu!). Wszystkie te pozycje łączyło jedno - wyprostowany kręgosłup - co ułatwia oddychanie "pełną piersią". Sylwetka ma więc być prosta, a jednocześnie swobodna, a nie napięta. Dodatkowo takie ułożenie ciała pomaga zachować "pozycję wyrażającą godność" ("żyć godnie" można zacząć właśnie od zachowania "godnej" postawy).

Przy okazji - mojemu mężowi tak spodobało się siedzenie na poduszce do medytacji, że po powrocie do domu staliśmy się posiadaczami dwóch takich gadżetów :D

Jak przebiegała moja praktyka w drugim tygodniu kursu MBSR?

Nadal naszym zadaniem jest praktykować skanowanie ciała i wciąż mam kłopoty ze skupieniem uwagi w trakcie tego ćwiczenia. Wręcz mam wrażenie, że jest mi coraz trudniej - tak, jakbym znudziła się po chwilowym okresie pierwszej fascynacji. 

Co gorsza, mieliśmy też zacząć po kilka - kilkanaście minut dziennie medytować z oddechem - i mam wrażenie, że zaczynam to całkiem od początku (pomimo, że to była pierwsza praktyka medytacyjna jaką zaczęłam poznawać jeszcze na kilka tygodni zanim w ogóle pomyślałam o Mindfulness). W dodatku mam problemy, żeby wysiedzieć na poduszce medytacyjnej dłużej niż 10 minut, bo bolą mnie plecy (!). 

Oprócz medytowania, mieliśmy jeszcze pomniejsze zadania. Pierwsze polegało na tym, aby każdego dnia spróbować zrobić coś uważnie (jakąś codzienną czynność). I tutaj zauważam połowiczny sukces - udało mi się jeden raz, po trudnym dniu, poczuć, że się uspokajam - podczas uważnego jedzenia kolacji. Jednak w pozostałe dni nie zauważyłam niczego wartego uwagi.

Drugim drobnym zadaniem było znalezienie w ciągu każdego dnia jakiegoś przyjemnego doświadczenia. Ale to nie koniec - trzeba jeszcze było odnotować wrażenia nam towarzyszące podczas tych sytuacji (płynące zarówno z "głowy", jak i z ciała). I tu znowu klops! Nie dość, że zupełnie nie potrafiłam uświadomić sobie "jak konkretnie czuło się w tamtej chwili moje ciało", to jeszcze znalazły się aż dwa dni w tym tygodniu, kiedy wieczorem miałam realny problem z przypomnieniem sobie jakiegokolwiek przyjemnego doświadczenia!


Sami widzicie - kryzys! Jednak wieść gminna niesie, że to, co łatwo przychodzi, nic nie jest warte - więc przede mną kolejny tydzień zmagań z samą sobą w nadziei, że pozytywne skutki sprostają moim wyobrażeniom ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co dalej?